Pocięte frytki powinny wymoczyć się w wodzie co najmniej pół godziny, by wypłukać nadmiar skrobi. Frytki smażymy dwuetapowo. Po pierwszym smażeniu frytki powinny być miękkie i nadal jasne. Wykładamy ja na blachę wyłożoną ręcznikami papierowymi by wchłonęły nadmiar tłuszczu. Frytki po drugim smażeniu powinny się zazłocić i stać chrupiące z zewnątrz, pozostając miękkie w środku.
Idealne frytki belgijskie są grube i długie, chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku. Gdy spróbujesz dobrze zrobionych frytek belgijskich ze świeżych ziemniaków, to zapomnisz o frytkach mrożonych czy modnych ostatnio długich i cienkich. Jak więc zrobić idealne frytki?
PO PIERWSZE SPRZĘT
Aby uzyskać idealne frytki oraz by rezultat był powtarzalny musisz zainwestować we frytkownicę. Ani na patelni, ani w rondlu nie będziesz mieć kontroli nad temperaturą smażenia, a przygotowywanie frytek „na oko” da za każdym razem nieco inny rezultat. Nie będę polecać konkretnego modelu, wybór w sklepach jest duży, sugeruję tylko, że warto dopłacić za model ze „strefą zimna” pod grzałką, dzięki temu jeśli kawałek frytki wpadnie poza koszyk to nie spali się na węgiel.
Druga konieczna inwestycja jest niewielka, bo zaledwie kilkuzłotowa. Zaopatrz się koniecznie w ręczną krajalnicę do frytek. To dwuczęściowe narzędzie składające się z tnącej kratki i tłoka dociskającego ziemniaki. Pokrojenie ziemniaka na idealne, równe frytki trwa za jego pomocą zaledwie sekundę.
Nie skuś się czasem na tarcze tnące do frytek będące wyposażeniem niektórych robotów kuchennych. Praktyka wykazuje, że frytki krojone w ten sposób są zakrzywione i krótkie, bo trudno utrzymać we wnętrzu maszyny ziemniaka ustawionego według dłuższej osi. Co więcej, w efekcie otrzymuje się bardzo dużo ścinków nie nadających się do smażenia.
PO DRUGIE FRYTURA
Ojczyzną frytek jest Belgia. A Belgowie smażą je na fryturze wołowej, czyli rafinowanym łoju z nadnerczy. Frytura ma stałą konsystencję, biały kolor i praktycznie nie ma zapachu. Wygląda podobnie jak smalec, ale nie jest smarowna.
Z całego serca polecam smażenie na fryturze wołowej, z paru powodów:
- Nie zmienia smaku frytek, które dzięki temu smakują ziemniakami, a nie olejem.
- Nie wsiąka w ziemniaki i jest „sucha” w dotyku, dzięki czemu jest bardzo oszczędna w stosowaniu, a frytki smakują… tak, ziemniakami, a nie olejem.
- Jest bardzo trwała. Zawiera prawie wyłącznie nasycone oraz jednonienasycone kwasy tłuszczowe, dzięki czemu jest odporna na wysoką temperaturę i utlenianie. Nie trzeba jej przechowywać w lodówce. Można jej używać wielokrotnie.
- Ma wysoką temperaturę dymienia (230 stopni), więc nie rozkłada się w temperaturach stosowanych we frytkownicy.
Jedynym problemem jest słaba dostępność frytury wołowej w Polsce (ja kupowałem w internecie importowaną z Belgii). Jeśli masz problemy ze zdobyciem tego tłuszczu, możesz próbować z fryturą palmową (olej palmowy również ma neutralny smak, nie wsiąka w potrawy i ma wysoką temperaturę dymienia). Nie polecam innych tłuszczów, możesz próbować na własną odpowiedzialność. Pamiętaj jednak, że większość olejów roślinnych zmienia smak frytek i jest mniej odporna na temperaturę i utlenianie.
PO TRZECIE ZIEMNIAKI
Knajpy z frytkami belgijskimi sprowadzają specjalne odmiany ziemniaków z Belgii, są one jednak trudno dostępne dla zwykłego konsumenta. Musisz się więc zadowolić krajowymi odmianami ziemniaków. Nadają się takie, które nie rozwalają się po obróbce termicznej. Ja próbowałem z dobrymi efektami z ziemniakami ściśle frytkowymi (odmiana Jelly) oraz z odmianami Obama oraz Colomba. Jeśli odmiana ziemniaków przeznaczona jest na placki ziemniaczane lub puree, to robienie z nich frytek daruj sobie, bo nie uzyskasz dobrego efektu (frytki będą się kleić i rozsypywać).
PO CZWARTE TECHNOLOGIA
1. Ziemniaki obieramy i kroimy za pomocą ręcznej krajarki. Ziemniaka lekko wbijamy pionowo w kratkę tnącą i energicznie dociskamy tłokiem. Ścinki o małej grubości wyjmujemy (nie ma sensu ich smażyć, bo się przypalą, możemy je wykorzystać do zupy jarzynowej), frytki zaś pełnowymiarowe wkładamy do miski lub garnka wypełnionego wodą.
2. Pocięte frytki powinny wymoczyć się w wodzie co najmniej pół godziny, by wypłukać nadmiar skrobi. Dzięki temu nie będą się sklejać. Jeśli mamy mniej czasu należy dokładnie wypłukać je w bieżącej wodzie.
3. Fryturę rozgrzewamy do 140 stopni. Uwaga, tłuszcz stały (a takim jest frytura) należy roztopić w rondelku i wlać do frytkownicy w postaci płynnej. Nidy nie należy wkładać stałego tłuszczu do pustej frytkownicy. Do tak rozgrzanej frytury wkładamy porcjami surowe frytki i smażymy 7 minut. Po wyjęciu powinny być miękkie i nadal jasne. Wykładamy ja na blachę wyłożoną ręcznikami papierowymi by wchłonęły nadmiar tłuszczu.
4. Istota frytek belgijskich polega na dwukrotnym smażeniu. Drugie smażenie robimy w temperaturze 170 stopni przez około 4 minuty. Frytki powinny się zazłocić i stać się chrupiące, pozostając miękkie w środku. Wykładamy je na ręczniki papierowe, a później przekładamy do miski i solimy mieszając.
Frytki są prawie gotowe.
PO PIĄTE SOSY
Belgowie jedzą frytki z tysiącami różnych sosów. Oprócz oczywistych sosów gotowych (majonez i ketchup) często robię sos belgijski według następującego przepisu:
- Drobno siekam średniej wielkości cebulę i zalewam łyżką stołową octu na około minutę, aż zacznie puszczać sok.
- Po minucie dodaję sól i pieprz.
- Dodaję 4 łyżki stołowe majonezu i dwie pikantnego ketchupu.
- Mieszam dokładnie. Gotowe.
Leave a Reply